piątek, 20 czerwca 2014

Jedzmy truskawki - tak szybko odchodzą.

Cierpiąc ostatnio na chroniczny brak czasu oraz mając przed nosem taki widok:



Oraz Dzień Ojca za pasem..
Postanowiłam wziąć właśnie od mojego Taty przepis na ciasto, który ostatnio bardzo często wykorzystuje, a wynalazł go parę lat temu w internecie.

Przepis:
*5 jaj
*mąka - tyle ile ważą jaja ( w skorupkach) - >serio, serio!
*cukier - tyle ile ważą jaja
*18 dkg margaryny do pieczenia
*łyżeczka proszku do pieczenia
*1 cukier waniliowy
*owoce - ja wykorzystałam truskawki - ilość : "na oko"
*cukier puder - do ozdoby

Wykonanie:
1.Jaja wbijamy do miski... 



..oj NIE NIE NIE --> wbijamy białka do miski i ubijamy na sztywną pianę ze szczyptą soli.
Ja się pospieszyłam, i wbijłam całe, Bogu dzięki oglądałam kiedyś w internecie, co z tym fantem zrobić :


EUREKA! Działa :) Niestety trochę żółtka mi zostało także nie ubiłam idealnej piany.




2. W międzyczasie margaryne rozpuszczamy w rondelku i odstawiamy do wystudzenia.
3.Dodajemy po kolei do ubitych białek po trochu:
- cukru i cukier waniliowy
-żółtka
-mąkę zmieszaną z proszkiem
-stopiony, wystudzony tłuszcz


4.Połączone składniki wylewamy na prostokątną blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Wykładamy truskawki - wedle uznania. Ja już teraz wiem, że śmiało mogłam dać ich więcej, ponieważ ciasto mocno rośnie.



5.Wkładamy do nagrzanego piekarnika, pieczemy 45minut w 170 stopniach.




PROŚCIZNA.
NIE POPSUŁAM !
Zapach unoszący sie w kuchni - NIESAMOWITY.
Uśmiech Taty  - bezcenny :)





Mimo tego, że nie mogę w tej chwili jeść takich pyszności, nie mogłam się powstrzymać!
Musiałam zrobić "gryzka", czy przypadkiem się nie popsuło - sami rozumiecie ;)



P.s. Jeśli nie chce się Wam piec zapraszamy do Spaghetterii Piccolina gdzie możecie spróbować ciacha z kawą ( w końcu sami tego nie zjemy!)


Gorąco polecam ten przepis, chyba faktycznie nie da się go popsuć ;)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz